Będzie długo, mam nadzieję, że nie za bardzo muląco.
Nie wiem czy każda kobieta będąca matką tak ma, wypowiadam się tylko za siebie.
Nie jest łatwo być mamą i spełniać się zawodowo.
I nie mówię tu o tym, że jest się w sumie na dwóch etatach, bo w pracy i w domu. I że nie ma się czasu na nic i ciągle się jest zmęczonym. Nie, nie mówię o tym, mówię ogólnie.
Po tym jak urodziła się Mała, ja naprawdę myślałam, że po roku macierzyńskiego wrócę do pracy. I w sumie wróciłam, na niecałe dwa miesiące, bo Mała okrutnie chorowała w żłobku, a dojazdy do mojej ówczesnej pracy mnie wykańczały (wstawałam o 4:30, żeby na 6:00 być w pracy, o 14:00 wychodziłam i już o 16 z minutami byłam w domu, po tym jak odebrałam Małą ze żłobka). Postanowiłam, że wychowawczy to nie jest zły pomysł i w tak zwanym międzyczasie będę szukać nowej pracy. Moim najważniejszym kryterium była odległość. Miało być przede wszystkim blisko.
Tak się złożyło, że pracę znalazłam. Mała poszła do żłobka, a ja do nowej pracy.
Tak się dziwnie złożyło, że w momencie pewnych zmian kadrowych, wraz z Koleżanką zostałyśmy zapytane czy planujemy kolejne dziecko.
Dla mnie to pytanie było tak absurdalne i tak nie na miejscu, że postanowiłam na nie nie odpowiadać, ale ponieważ Koleżanka odpowiedziała, zwrócono się do mnie bezpośrednio.
Nigdy nie kryłam się z tym, że chcę mieć dwójkę Dzieci i tak też wtedy odpowiedziałam, że tak, planuję drugie Dziecko, tylko nie mogę bliżej określić czasu. Chciałam popracować trochę w nowym miejscu, nabyć pewności. Jak zwykle w takich momentach życie pisze przedziwne scenariusze i niedługo potem okazało się, że jestem w ciąży z Młodym.
To co usłyszałam od Pracodawcy, kiedy mu o tym powiedziałam, z pewnością nadawałoby się do pozwu o mobbing.
Generalnie wiedziałam, że nie ma tu dla mnie miejsca.
Kiedy skończył mi się macierzyński, przeszłam na wychowawczy i Młody bliżej 2 roku życia poszedł do żłobka, a ja wróciłam do pracy. Wróciłam, bo było jednak było dla mnie miejsce, ale tylko dlatego, że dwie Znajome z działu po prostu zaszły w ciąże.
Pracowało mi się średnio, szukałam zmiany, ale wtedy spadły na nas kolejne choroby Młodego i z szukaniem innej pracy dałam sobie spokój.
Pracodawca był na tyle uprzejmy, że umożliwił mi pracę zdalną na czas choroby Dzieci.
Potem przyszła pandemia, zamknięcie przedszkoli i żłobków oraz odmowa Pracodawcy możliwości pracy zdalnej, sprawiła, że byłam na zasiłku opiekuńczym. Po tym jak zasiłek się skończył, wróciłam do pracy i pierwszego dnia dostałam wypowiedzenie.
Nie było to dla mnie zaskoczeniem, niczego innego w sumie się nie spodziewałam.
Gdybym miała możliwość cofnąć się w czasie, zrobiłabym dokładnie to samo.
Dlaczego?
Bo w czasie trwania zasiłku doprowadziłam moje Dzieci pod względem zdrowotnym do akceptowalnego stanu. Młody pierwszy raz miał prawidłowe badanie słuchu, póki co zabieg drenażu jest odroczony. Więc mimo, że jestem aktualnie bezrobotna, to nie żałuję moich decyzji.
Prawda jest jednak taka, że zaczyna mnie nieco przerażać ten stan rzeczy. Dlaczego? Bo szukanie pracy w tym momencie nie należy do łatwych.
Po pierwsze nie umiem aplikować do firm, które nie prowadzą rekrutacji. Po drugie, zawsze aplikuję na stanowiska, do których pasuje mój profil, nigdy nie aplikuję zupełnie przypadkiem. Po trzecie, jak się okazuje, pytania o sytuację rodzinną, nie są takie niespotykane. I gdy mówię, ze mam dwójkę Dzieci, pada pytanie o ich wiek. I choćby nie wiem jak dobrze poszła mi część merytoryczna spotkania, i choćbym się oczekiwaniami finansowymi wstrzeliła w widełki, to w tym momencie już wiem, że nic z tego nie będzie.
To cholernie przykre. Bo nie aplikuję na stanowisko prezesa czy dyrektora. Tak, mam Dzieci, ale pewnie jak część osób pracujących w danej firmie. Nie zamierzam również kłamać, że jeśli będzie miała miejsce nieprzewidywalna sytuacja, to niestety, ale praca nigdy nie będzie dla mnie ważniejsza niż Dzieci (i właśnie dlatego straciłam, tą w której do tej pory pracowałam).
Póki co szukam.
Idzie średnio, to znaczy jakieś tam spotkania się odbywają (fajnie, ze są to spotkania on-line, więc jestem u siebie w domu, nie muszę wychodzić i tracić czasu na dojazd, i tylko górna część garderoby musi być wyprasowana ;)), ale póki co nic z tych spotkań nie wynika.
Ale w sumie szukam dopiero niecały miesiąc, więc może nie ma co narzekać i się załamywać?
A